MOJA PIELĘGNACJA TWARZY LATEM – 2018
W ostatnim wpisie na blogu sporo się rozpisałam na temat Jak przygotować skórę do lata. Mam nadzieję, że Wam się spodobał i konstruktywnie ukierunkował. :) Po cichu liczę też na to, że każda z Was, która przeczytała ten tekst, wróci z wakacji z piękną, zdrową opalenizną, a nie z przesuszoną, pokrytą przebarwieniami skórą.
Dzisiaj miałam zaplanowany do napisania zupełnie inny tekst. Zmieniłam jednak koncepcję podczas przeprowadzania porannej toalety ;) Postanowiłam, że opowiem Wam trochę o tym, jak sama pielęgnuję skórę twarzy tego lata, oraz jakich kosmetyków z lubością używam. I tutaj zdradzę Wam po cichu, że jest ich naprawdę niewiele ;) Wielu znajomych często się dziwi, że jako kosmetyczka z zawodu, prawie w ogóle nie stosuję profesjonalnych kosmetyków, tylko takie… ogólnodostępne :)
No cóż… Widocznie jestem typowym przykładem szewca, który bez butów chodzi :) Po prostu używam tylko tego, co jest mojej skórze niezbędne. Bez żadnych udziwnień i kombinacji. Bez ulegania presji jaką niesie ze sobą postęp, marketing i reklama. Obecnie kosmetyki staram się dobierać bardzo starannie, a ich zakupy są dobrze przemyślane. Chyba nie przesadzę jeśli napiszę o sobie, że jestem Kosmetyczną Minimalistką :)
Moja pielęgnacja twarzy latem
Wybierając kosmetyki do pielęgnacji twarzy latem, kieruję się przede wszystkim jej stanem oraz potrzebami. Mam cerę mieszaną, delikatną, skłonną do zaczerwienień, z epizodem przebarwień w przeszłości. Dlatego muszę wybierać produkty, które nie tylko będą nawilżały, chroniły i koiły moją cerę, ale także zapobiegały powstawaniu przebarwień. Lepiej dmuchać na zimne :)
Podczas pielęgnacji swojej skóry inspiruję się filozofią ajurwedyjską oraz metodami azjatyckimi. Obie są bardzo do siebie podobne. Zauważyłam jednak po jednej bardzo istotnej różnicy jaką się charakteryzują: Azjatki rygorystycznie przestrzegają punktu dotyczącego ochrony przeciwsłonecznej. Z kolei w ajurwedzie stosuje się do pielęgnacji skóry tego, co można też zjeść :)
Kosmetyki do pielęgnacji porannej
- Płyn micelarny Bioderma Sensibio H2O
- Hydrolat z Róży Damasceńskiej (Mazidła lub Biochemia Urody)
- Vitamin C Serum with Hyaluronic Acid + Ferulic Acid– Insta Natural
- Krem BB Organic Suncare Collection SPF 30 Matte Tint – Coola
- Balsam do ust Orange Lip Balm – Hurraw!
Kosmetyki do pielęgnacji wieczornej
- Lekki olejek do demakijażu i oczyszczania twarzy, oczu, ust – Miya
- Muślinowe ściereczki Eco Tools
- Delikatny żel micelarny do mycia twarzy i oczu – Tołpa
- Peeling różano – owsiany / peeling kawitacyjny
- Hydrolat z Róży Damasceńskiej (Mazidła lub Biochemia Urody)
- Niacynamide Vitamin B3 Serum – Insta Natural
- Serum Renew Extreme 5% Retinol H10 – Norel
- Nature Story krem-maska do nocnej regeneracji – Tołpa (do kupienia w Lidlu)
- Balsam do ust Orange Lip Balm – Hurraw!
- Maść antyseptyczna na wypryski Tea Tree Theraphy
- Maski do stosowania okazjonalnego w zależności od potrzeb np.: algowe, z glinką, w płachcie lub pyłkiem pszczelim.
Oto moja letnia kosmetyczka!
Oczyszczanie
Do porannego oczyszczania twarzy używam niezmiennie płynu micelarnego Bioderma Sensibio H2O. Wypróbowałam już wiele płynów micelarnych. Te tańsze nawet jeśli uznawałam za dobre, to jednak zawsze czegoś im brakowało. Te droższe z kolei, w zasadzie niczym szczególnym mnie nie zachwyciły. To prawda, że niektóre z nich zawierały imponujące składniki aktywne, ale jeśli chodzi o działanie nie wywołały u mnie efektu „wow”. No bo co takiego może jeszcze zdziałać produkt do demakijażu, czego nie ma do zaoferowania Bioderma?
Nie oczekuję od tego typu kosmetyków cudów na kiju. Płyn micelarny ma po prostu dokładnie i delikatnie oczyszczać skórę z makijażu i zanieczyszczeń oraz kosztować tyle, żebym nie musiała oszczędzać na jedzeniu. A Bioderma Sensibio H2O daje mi to czego potrzebuję, więc przestałam sobie zadawać odrobiny trudu, żeby szukać czegoś lepszego. Dopóki ktoś nie wciśnie mi, albo nie poleci czegoś interesującego, zostanę wierna Biodermie :)
Z kolei wieczorem z przyjemnością testuję lekki olejek do demakijażu i oczyszczania twarzy Miya. Zawiera olejek z nasion malin, pestek moreli, olej ze słodkich migdałów, olejek abisyński i witaminę E. Bardzo dobrze i delikatnie oczyszcza skórę twarzy, oczu i ust nie podrażniając jej i nie pozostawiając na powierzchni skóry tłustej warstwy.
Lekki olejek do demakijażu i oczyszczania twarzy, oczu i ust można kupić TUTAJ
W dokładnym oczyszczaniu cery olejkiem pomaga mi muślinowa ściereczka Eco Tools, z której jestem bardzo zadowolona. Można ją kupić TUTAJ.
Wieczorem stosuję dwuetapową metodę oczyszczania. Po zastosowaniu olejku myjącego Miya twarz myję delikatnym żelem micelarnym z wyciągiem lotosu i anyżu Tołpa. Rzeczywiście jest delikatny i można go stosować do mycia oczu. Dobrze oczyszcza skórę, nie wysusza i nie podrażnia. Dodatkowo koi i uspokaja skórę, łagodząc podrażnienia i zaczerwienienia. Warto po niego sięgnąć.
Delikatny żel micelarny Tołpa możecie kupić (oraz sprawdzić skład) TUTAJ.
Złuszczanie
Codziennie wieczorem stosuję również delikatny peeling. Obecnie jest to peeling różano-owsiany. Natomiast raz w tygodniu przeprowadzam peeling kawitacyjny w celu lepszego i dokładniejszego oczyszczenia cery. Warto go robić, bo latem częściej lubią pojawiać się wypryski.
Tonizacja
Ekologicznego hydrolatu z róży damasceńskiej używam do tonizowania oraz spryskiwania skóry twarzy. Nadaje się praktycznie do każdego rodzaju cery, zarówno suchej, wrażliwej i dojrzałej jak i trądzikowej. Wspaniale łagodzi podrażnienia, koi, działa lekko ściągająco, regenerująco i przeciwzmarszczkowo. To królowa hydrolatów :) W zależności od punktu siedzenia kupuję go w sklepie internetowym Mazidła lub Biochemia Urody.
Pielęgnacja
Po długich poszukiwaniach chyba mogę w końcu powiedzieć, że znalazłam idealne serum z witaminą C. Używam go od miesiąca i jestem nim po prostu zachwycona! To serum ze stabilną witaminą C, kwasem hialuronowym oraz ferulowym. Oprócz tego zawiera w składzie także wiele innych cennych substancji aktywnych (w tym antyutleniaczy!) takich jak: wyciąg z oczaru wirginijskiego, pestek granatu, alg, kamelii, lukrecji, miłorzębu, dzikiej róży, mniszka, nasion moreli, centella asiatica i wiele innych. Polecam serum z kwasem ferulowym zwłaszcza kobietom po 30-40 – tym roku życia. Składnik ten wspomaga ochronę przeciwsłoneczną (działa jak naturalny filtr UV), zwiększa stabilność witaminy C i E, działa antyoksydacyjnie i przeciwdziała powstawaniu przebarwień.
Skład składem – jest na pierwszym miejscu – ale ja zawsze miałam największy problem z aplikacją i wchłanianiem się kosmetyków. Przeszkadzało mi albo to, że serum długo się wchłaniało, albo pozostawiało na skórze tłusty film. W przypadku tego serum nic takiego nie ma miejsca! Wchłania się cudownie! Nie pozostawia żadnej tłustej warstwy na powierzchni skóry! Po aplikacji jest ona idealnie nawilżona i napięta – serum zawiera kwas hialuronowy, który działa także liftingująco :) Już nie muszę czekać aż serum się wchłonie, żeby nałożyć produkt z filtrem czy zrobić makijaż. Teraz mogę to zrobić niemalże natychmiast! Warto było czekać na takie objawienie :)
Serum z witaminą C i kwasem ferulowym można kupić (a także sprawdzić pełny skład) TUTAJ
Wieczorem natomiast stosuję kolejne odkryte cudo :) Jest nim serum z niacynamidem – witamina B3. Kiedyś polecałam podobne serum od Paula’s Choice. Jednak to serum nie tylko w niczym nie odbiega tamtemu pod względem skuteczności działania, ale jest duuuużo tańsze :) Moje wrażenia odnośnie stosowania są podobne jak w przypadku serum z witaminą C tego producenta. Serum oprócz kwasu hialuronowego zawiera także między innymi wyciąg z rozmarynu, olejek z awokadu, witaminę E, centella asiatica, wyciąg z hibiskusa, aloes. Dodatkowym plusem jest również to, że posiada 60 ml pojemność. Dzięki temu nie żałuję sobie i stosuję również na dłonie :)
Serum z niacynamidem można kupić (oraz sprawdzić pełny skład) TUTAJ.
Dwa razy w tygodniu stosuję okluzję z retinolu na serum niacynamidowe. Wyobrażam sobie, jak niektóre osoby pukają się teraz w czoło : Retinol! Latem! Chyba oszalałaś! Nikogo nie namawiam do stosowania jakichkolwiek retinoidów latem. Moje doświadczenia pokazują jednak, że stosowanie retinoidów o tej porze roku w niczym skórze nie zagraża. Przynajmniej w moim przypadku. Co więcej – moja skóra podczas ich stosowania jest w dobrej kondycji i nie ma to wpływu na powstawanie przebarwień. Dodam jeszcze od siebie tylko tyle, że stosowałam różne rodzaje retinoidów, omijając szerokim łukiem preparaty z retinolem, ale odkąd stosuję Serum Renew Extreme 5% H10 Norel stwierdzam, że moja skóra lubi je najbardziej.
Raz lub dwa razy w tygodniu stosuję także różne maseczki. Niedawno wpadł mi w ręce krem-maska na noc marki Tołpa z serii Nature Story. Myślę sobie: co mi tam, spróbujmy. Spróbowałam i myślę, że jest to całkiem fajny produkt. Aplikuję go na serum z niacynamidem i rano widzę na prawdę widoczne efekty. Cera jest dobrze nawilżona, wypoczęta, o ładnym kolorycie i bez żadnych oznak zmęczenia. W dodatku kosztuje niewiele. Zawiera w składzie między innymi ekstrakt z owoców figi, komórki macierzyste z budlei, masło babassu. Dostępny tylko w Lidlu.
W ramach pielęgnacji, w ferworze zakupów, porwałam się także na organiczny, pomarańczowy balsam do ust Hurraw! Zawiera w składzie między innymi olej ze słodkich migdałów, olej kokosowy, jojoba, masło z nasion kakaowca, olej pomarańczowy oraz rycynowy. Muszę powiedzieć, że jest to moje kolejne miłe odkrycie. Odkąd zaczęłam go używać, moje usta są wspaniale nawilżone, gładkie i nie ma na nich ani jednej! suchej skórki. A często miałam z tym problem…
Balsam można kupić (a także sprawdzić pełny skład) TUTAJ.
Ochrona
Nie jestem zwolenniczką filtrowania ciała. Twarz, szyja i dekolt to jest jednak inna bajka. Te miejsca są bardzo delikatne i wrażliwe, a co się z tym wiąże, bardziej podatne na przedwczesne starzenie. Dlatego warto zainwestować w dobry produkt z filtrem UV, zwłaszcza jeśli często musimy siedzieć przy oknie, jeździć samochodem oraz długo przebywać na słońcu. Z doświadczenia wiem, że bardzo trudno jest dobrać odpowiedni produkt z filtrem UV, który nie tylko byłby skuteczny i przyjemny w użyciu, ale także bezpieczny.
I oto znalazłam! Organiczny, mineralny krem BB z filtrem SPF 30 Coola. W ofercie jest także zwykły krem ochronny, bez efektu koloryzującego. Pamiętacie wpis o pielęgnacji cery trądzikowej? Pisałam w nim o tym, jak ważne dla skóry są NNKT, oraz o tym jak duży wpływ mają na jej gospodarkę lipidową. Marka Coola wykorzystała tę wiedzę podczas tworzenia tego kremu BB. Znajdziemy w nim bowiem między innymi ekstrakt z wiesiołka (omega-6) , z lnu (omega-3) oraz wyciąg z ogórka, masło shea, ekstrakt z planktonu i dzikiej róży. Role filtra anty UV pełnią tlenek cynku i dwutlenek tytanu.
Co mnie urzekło w tym kremie?
Oprócz ciekawego składu z pewnością komfort jego używania. Jest to lekki krem o delikatnym beżowym zabarwieniu, który pięknie stapia się ze skórą. Po jego nałożeniu nie ma mowy o żadnym efekcie maski. Nie bieli, a skóra się pod nim nie dusi. No cudo po prostu! Już straciłam nadzieję, że ktoś w końcu wymyśli dobry preparat z filtrem UV, który będzie można używać z przyjemnością , a tu proszę – jest! I to w dodatku z faktorem SPF 30 :)
Produkt nie tylko zapewnia dobrą ochronę przed promieniowaniem UV, ale także wspaniale pielęgnuje i działa na skórę. Badania pokazują, że u osób z trądzikiem, stosujących preparaty do pielęgnacji z tlenkiem cynku, wygląd skóry bardzo się poprawiał. Mnie ten problem aktualnie nie dotyczy (choć zdarzają się drobne niespodzianki), ale widzę, że ten krem ma bardzo pozytywny wpływ na stan mojej cery. Na koniec dodam jeszcze coś, co na mnie zrobiło bardzo dobre wrażenie – komfort aplikacji tego produktu. Krem nakłada się po prostu bosko. Po rozsmarowaniu uzyskujemy efekt jedwabiście gładkiej i matowej skóry. Polecam ten produkt z całego serducha :)
Krem BB Coola można kupić (oraz sprawdzić skład) TUTAJ
Ps. Muszę wspomnieć jeszcze o moim kolejnym odkryciu. Tym razem na różne niespodzianki, diody – jak zwał, tak zwał. Nie wstawiam zdjęcia, bo produkt tak się spodobał mojej córce, że skonfiskowała go do swojej kosmetyczki twierdząc, że jej się bardziej przyda :) Mowa o maści antyseptycznej na wypryski Tea Tree Theraphy. Jeśli szukasz czegoś skutecznego, o dobrym, przyjaznym składzie, do stosowania punktowego na skórę, to polecam właśnie ten produkt. Zawiera olejek z drzewa herbacianego (melaleuca alternifolia), olejek eukaliptusowy, olej canola, olej macadamia, olej z oliwek, witaminę C, wosk pszczeli oraz olejki: lawendowy i z kwiatów geranium.
Maść działa nie tylko na wypryski, ale można go także stosować na wszelkiego rodzaju ranki, zadrapania, oparzenia, otarcia czy ukąszenia owadów. Ze względu na obecność w składzie olejów i wosku pszczelego nie straszny mu pot i woda. Ich obecność sprawia, że po aplikacji wilgoć nam nie straszna, bo krem trzyma się dokładnie tam, gdzie go posmarowałyśmy i może sobie działać. Naprawdę działa cuda ;)
Maść antyseptyczną Tea Tree Theraphy można go kupić (oraz sprawdzić skład) TUTAJ.
Podobał Wam się ten wpis?
Jestem ciekawa, jak Wy pielęgnujecie swoją cerę latem oraz jakich kosmetyków używacie.
Zdradźcie swoje słodkie tajemnice dotyczące letniej pielęgnacji :)
Od 3 lat borykam sie z melasmą i pomimo stosowania drogich preparatów niestety z każdym rokiem plam przybywa. Zastanawiałam sie nad laserami i cismelanem, ale opinie są podzielone. Cieszę sie ze trafiłam na ten blog i będę chciała wcielić w życie Twoje rady dotyczące diety oraz pielęgnacji choć miałabym wiele pytań i wątpliwości dotyczących różnych produktów ktore stosowałaś w diecie jak i pielęgnacji.
Ela, jesteś żywym przykładem na to, o czym pisałam wczoraj w jednym z komentarzy i co ciągle powtarzam: żadne cudowne i nowoczesne zabiegi i kosmetyki nie pomogą, jeśli w środku, wewnątrz naszego organizmu nie zrobimy porządku. W zasadzie od tego trzeba zacząć. System komentarzy na tym blogu istnieje właśnie po to, aby dzielić się swoją wiedzą, doświadczeniami i przemyśleniami, a także aby móc zadawać pytania. Co wiele głów, to nie jedna, więc śmiało! Pozdrawiam serdecznie :)
Cześć! Wpadłam na Twojego bloga, bo zobaczyłam go w czerwcowych linkach na fanpage Jest Rudo :)
przeczytałam kilka notek, jednakże do tej chciałabym się odnieść – uwaga na wit. C stosowaną latem, można nabawić się przebarwień skóry. Na okres letni bezpieczniej jest z niej oraz z kwasów zrezygnować. Nie jestem przekonana, czy filtr 30 w kremie BB jest wystarczający ale aż tak się nie znam na filtrach, ani nie znam tego produktu.
Pozdrawiam ciepło :)
Dziękuję za komentarz! Nie wiem, skąd ten pomysł, że witamina C stosowana latem może powodować przebarwienia :) To sprzymierzeniec walki z przebarwieniami – zapobiega ich powstawaniu i pomaga w ich usuwaniu. Witaminę C warto stosować przez cały rok! Serum, które ja używam zawiera stabilną postać witaminy C plus kwas ferulowy, który wspomaga działanie i zwiększa stabilność ( i tak już stabilnej ;)) witaminy C oraz działa jak naturalny filtr UV. To idealny podkład pod filtr UV. Nie wiem, może zdarzały się jakieś przypadki wystąpienia przebarwień po użyciu produktu z witaminą C, ale prawdopodobnie musiał to być produkt zawierający jej niestabilną postać i przebarwienia jeśli się pojawiły , to raczej nie z powodu zawartej w nim witaminy C, lecz dodatków zapobiegających jej rozkładowi. Jeśli chodzi o o krem BB to oczywiście im wyższy wskaźnik tym lepiej, zwłaszcza, że zwykle i tak nakładamy go mniej niż powinniśmy :) W moim przypadku, kiedy ze słońca nie korzystam zbyt długo, ten którego używam jest wystarczający. :)
Serdecznie pozdrawiam :)