AZJATYCKA PIELĘGNACJA TWARZY – LATO 2019

Lato… Pora roku, kiedy większość z nas chce szczególnie dbać o swoją skórę. Uwielbiamy lato i wakacje, ponieważ kojarzą nam się bardzo pozytywnie ze słodkim lenistwem, cudownym czasem na łonie natury, ciepłem ogarniającym nasze ciało i pozytywną energią. Chociaż słońce ma bardzo pozytywny wpływ na nasz organizm, to jednak skóra o tej porze roku potrzebuje odpowiedniej pielęgnacji. Azjatycka pielęgnacja twarzy polega głownie na dwóch prostych zasadach : chroń i nawilżaj.
Jak wiecie, nie jestem osobą, która drży i panikuje, kiedy zdarzy mi się wyjść z domu bez uprzedniego użycia filtra UV. Nie prześladują mnie koszmarne wizje na temat tego, jak będę wyglądała za parę lat. Nie mam też obsesji na punkcie swojego wyglądu. Pielęgnuję swoje ciało, bo po prostu lubię to robić. Dbanie o siebie sprawia mi przyjemność. Jestem jaka jestem – dla każdego ideał wygląda inaczej, a starzenie się jest naturalnym procesem, przez który po prostu trzeba przejść. Nie da się tego uniknąć ani zatrzymać. Można jedynie trochę opóźnić.:)
Mając dostęp do rożnego typu kosmetyków (również tych do użytku profesjonalnego) oraz zabiegów kosmetycznych, mogłabym z wielu z nich korzystać jeśli tylko miałabym taką potrzebę. Ale ja jej po prostu nie mam :). Moja toaletka jest bardzo uboga ;). Nie stosuję oddzielnych kosmetyków na twarz, szyję i okolice oczu. Nie widzę takiej potrzeby. Kiedy kupuję kosmetyki, kieruję się zasadą: mało ale dobrych. Co to dla mnie oznacza? Dokładnie to, że nie potrzebuję już worka preparatów kosmetycznych, żeby o siebie zadbać. Najważniejsze, żeby miały odpowiedni skład i współgrały z potrzebami mojej skóry. Niedawno zauważyłam, że moja nastoletnia córka podbiera mi moje kosmetyki. Kiedy zapytałam ją, czy to prawda odpowiedziała: – „One są super! Ty wiesz, jak mi się po nich cera poprawiła?!” Przeprowadziłam analizę i stwierdziłam, że ma rację. Od tamtej pory niektóre kosmetyki kupuję na spółkę :).
Azjatycka pielęgnacja twarzy
Opracowując strategię pielęgnacyjną, inspiruję się filozofią azjatycką i ajurwedyjską. Najważniejszą czynnością podczas mojego wieczornego rytuału jest oczyszczanie. Tej czynności zdecydowanie poświęcam najwięcej uwagi. Gdyby ktoś zapytał mnie jaki jeden kosmetyk wzięłabym ze sobą na bezludną wyspę, odpowiedziałabym bez wahania – mydło :). Wiem, że mogłabym wziąć ze sobą nieprzyzwoicie drogi krem (powiedzmy ze złotem lub kawiorem), ale gdybym nałożyła go na brudną, zakurzoną, spoconą, pokrytą warstwą sebum skórę, efekt z pewnością byłby opłakany. Kiedy wiem, że moja skóra jest dokładnie oczyszczona, mogę spać spokojnie. Nie muszę nawet już nic w nią wcierać, bo mam świadomość, że i tak zrobiłam bardzo dużo – pozwoliłam jej „żyć i oddychać”!
Jest kilka kosmetyków, po które sięgnęłam ponownie tego lata. Nalezą do nich:
- Płyn micelarny Bioderma Sensibio H2O
- Hydrolat z Róży Damasceńskiej Biochemia Urody
- Vitamin C Serum with Hyaluronic Acid + Ferulic Acid– Insta Natural
- Muślinowe ściereczki Eco Tools
- Niacynamide Vitamin B3 Serum – Insta Natural
- Nature Story krem-maska do nocnej regeneracji – Tołpa (z Lidla)
- Maść antyseptyczna na wypryski Tea Tree Theraphy
Przeczytasz o nich tutaj: ⇒ Moja pielęgnacja twarzy latem – 2018. Punkt 1, 2, 4, 5 i 7 sukcesywnie podbierała mi moja córka. Produkty te bardzo jej służyły, wiec teraz używamy obie. Kiedy kupuję je w dwupaku jest taniej. Muślinowe chusteczki są pakowane po dwie, tak że nie ma obaw, nie używamy jednej na spółkę :) Serum z niacynamidem oraz z witaminą C używam również na dłonie. O maści antyseptycznej na wypryski zamierzam przygotować osobny wpis, bo to, co ona potrafi zdziałać, to bajka :)
Nie, nie stoję w miejscu.
Jako kobieta lubię szukać czegoś nowego, lepszego, dostarczającego nowych wrażeń i zaskakujących efektów. Chociaż mam swoje ulubione kosmetyki, do których lubię wracać, to jednak wciąż kusi mnie, aby próbować czegoś nowego, być może przyjemniejszego w stosowaniu, dającego lepsze efekty i lepsze doznania zmysłowe. Tego lata również udało mi się dorwać kilka fajnych kosmetycznych perełek. Muszę nieskromnie przyznać, że mam nosa do kosmetyków. Od dawna nie trafiłam na żadnego bubla, którego miałabym ochotę wyrzucić do kosza albo oddać komuś za darmo. Wręcz przeciwnie – wciąż odkrywam kosmetyki, które z przyjemnością stosuję do ostatniej kropli i nie pozwalam, aby cokolwiek się zmarnowało.
Produkty do oczyszczania skóry twarzy
Jednym z takich kosmetyków jest olejek myjący Mad Hippie Cleansing Oil. Kiedy przeanalizowałam skład tego olejku, wiedziałam, że muszę go mieć. Dodatkowym atutem jest sam wygląd opakowania – uwielbiam go.
Zawiera 8 cudownych składników aktywnych: wegański skwalan, organiczny olej szafranowy, z owoców dzikiej róży, z nasion dyni oraz z ziaren owsa. Dodatkowo w składzie znajdziemy ekstrakty z korzenia imbiru, białej herbaty i tokoferol. Aż szkoda go używać do oczyszczania cery, bo idealnie nadaje się do masażu – tyle dobroci ma w sobie :) Olejek wspaniale działa na skórę. Nie zatyka porów, delikatnie usuwa zanieczyszczenia i nie podrażnia. Po jego użyciu skóra jest dokładnie oczyszczona, ukojona, miękka i wygładzona. Używam go wraz ze ściereczką muślinową.
Drugim moim odkryciem służącym do oczyszczania cery jest żel do mycia twarzy Alaffia – Face Cleanser with Papaya & Neem. Zawiera ekstrakt z kokosa, papai i neem, olejek lawendowy, oraz zmydlony olej kokosowy.
Nie chcę przesadnie wyrażać swoich zachwytów, ale prawda jest taka, że ten żel do mycia twarzy zrobił na mnie pozytywne wrażenie już po pierwszym użyciu. I nie jest to tylko moja opinia, bo mojej córce także bardzo przypadł do gustu. Jeśli nie mam na sobie makijażu lub filtra UV, to jest to jedyny produkt do oczyszczania cery jakiego używam wieczorem. Trzeba jednak bardzo uważać, bo ekstrakt z papai działa jak piling enzymatyczny. Ja go stosuję codziennie aplikując odrobinę (wielkość groszku cukrowego) na zwilżoną ciepłą wodą chusteczkę muślinową i myję twarz, szyję i dekolt. Dla mnie jest ok. Cera jest w dobrym stanie, zero podrażnień, przesuszenia i uczucia ściągnięcia. Natomiast moją córkę, stosującą ten żel również codziennie, podrażnił. Po prostu jej cera nie potrzebuje codziennego złuszczania, nawet jeśli jest to złuszczanie delikatne. Teraz, o tej porze roku, kiedy gruczoły łojowe pracują pełną parą, wystarczy, że użyje go 2 razy w tygodniu, żeby wypryski przestały być jej codzienną zmorą.
Złuszczanie – peeling
Jeśli o mnie chodzi, to ja z kolei od czasu do czasu używam peelingu Petal Fresh White Radiance Apricot&Radiance. Bardzo lubię peeling kawitacyjny i owsiano – różany, jednak są dni, kiedy po prostu potrzebuję szybko, delikatnie i bez dodatkowych ceregieli złuszczyć naskórek.
Peeling, o którym teraz piszę nadaje się do tego doskonale. Jest delikatny i jednocześnie skuteczny. Wiele gotowych peelingów ma w sobie tyle drobinek ścierających, że dosłownie wymykają się spod palców. Jest ich tak mało, że w zasadzie nie jest to peeling, tylko żel myjący. Tutaj jest inaczej. Drobinek peelingujących jest tak dużo, że chociaż są one bardzo delikatne, to jednak czuć jak ten naskórek się złuszcza. Cera jest odnowiona, o zdrowym kolorycie, „oddycha” pełną parą. Lubię to uczucie.
Pielęgnacja
Obecnie nie stosuję żadnych retinoidów, nawet okazjonalnie. Tego lata odstawiłam je definitywnie. Zamiast retinolu stosuję serum z peptydami miedziowymi Mizon Skin Energy Peptide.
Peptydy miedziowe posiadają właściwości antyoksydacyjne, regenerujące, naprawcze oraz przeciwzapalne. Leczą mikrouszkodzenia skóry, sprawiają, że staje się ona bardziej nawilżona, elastyczna i jędrna. Kosmetyki z peptydami zaleca się stosować kobietom po 35 roku życia. Efektów nie widać od razu. Z reguły trzeba na nie poczekać 4 – 12 tygodni. Serum z peptydami miedziowymi to kosmetyk idealny na lato. Ten ma wodnistą konsystencję i świetnie się wchłania, dlatego używam go w pierwszej kolejności. Dopiero po kilku minutach aplikuję jeszcze serum z niacynamidem, który zawiera olejki.
Wpływ jadeitu na skórę
Masaż wałeczkiem jadeitowym stał się ostatnio bardzo modny. Osobiście bardzo zachęcam do wprowadzenia go do swojego rytuału pielęgnacyjnego. Nie pisałam o nim jeszcze na blogu, chociaż stosuję go od dłuższego czasu. Chyba nadeszła odpowiednia pora :)
Kryształ jadeitu cechuje się silnym połączeniem z czakrą serca. Wierzono, że kamień ten jest ściśle powiązany z nieśmiertelnością, ze względu na jego uzdrawiający wpływ. Jest symbolem szczęścia, dobrobytu i dostatku. W medycynie niekonwencjonalnej jadeit uchodzi za kamień wiecznej młodości. To dlatego jest tak popularny i chętnie stosowany do pielęgnacji twarzy i ciała. Masażer jadeitowy poprawia krążenie krwi i limfy, ułatwia usuwanie toksyn, redukuje opuchlizny i cienie pod oczami, ułatwia wchłanianie składników aktywnych zawartych w kosmetykach pielęgnacyjnych, rozluźnia mięśnie i ściąga rozszerzone pory skóry. Krótko mówiąc – dzięki niemu skóra staje się jędrna, dobrze napięta i gładka. Uwielbiam używać masażera jadeitowego podczas wieczornej pielęgnacji. Kilkuminutowy masaż wspaniale relaksuje i pozwala wspaniale zakończyć dzień. Chociaż z natury jest zimny w dotyku, warto go przechowywać w lodówce – efekt jest dużo lepszy.
Mój rytuał pielęgnacyjny
Rano:
- Oczyszczam twarz, szyje i dekolt płynem micelarnym Bioderma Sensibio H2O
- Przecieram skórę płatkiem kosmetycznym nasączonym hydrolatem różanym
- Spryskuję skórę hydrolatem różanym
- Na wilgotną skórę aplikuje serum z witaminą C i kwasem ferulowym
- Po kilku minutach nakładam olej z pestek malin
Wszystkie moje ulubione kremy z filtrem w tym roku są niedostępne. Nawet moja ukochana Coola :( Dlatego strzeliłam focha i … kupiłam sobie olej z pestek malin :)
Wieczorem:
- Kiedy mam zrobiony makijaż lub nałożony filtr UV, najpierw oczyszczam skórę płynem micelarnym
- Oczyszczam skórę za pomocą olejku myjącego i ściereczki muślinowej
- Oczyszczam skórę żelem do mycia twarzy Alaffia
- Przecieram skórę płatkiem kosmetycznym nasączonym hydrolatem różanym
- Spryskuje skórę hydrolatem różanym
- Aplikuje serum z peptydami, a następnie serum z niacynamidem
- Od czasu do czasu nakładam maseczkę lub krem – maskę na noc Tołpa
- Jak wyskoczy jakaś dioda atakuję maścią antyseptyczną Tea Tree Theraphy
W sezonie letnim korzystam z dobrodziejstw natury i sama sobie robię maseczki. Czasami z braku czasu sięgam po gotowe maski w płacie. Ostatnio testuję :
I to by było na tyle. Jak widać, żadne cuda na kiju :)
A Ty jak pielęgnujesz swoją cerę tego lata?