ZAPACHY ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA

Robiąc zakupy w pobliskich supermarketach zauważam narzucanie świątecznego klimatu już od listopada. W tym roku akcesoria świąteczne, w tym słodycze oraz przyprawy do ciast dało się już zauważyć pod koniec października. Dla mnie to trochę przesada, ale rozumiem – biznes to biznes. Szczerze mówiąc mało mnie to rusza, bo z natury nie jestem rozrzutna i mało kiedy daję się ponieść urokowi chwili. Tak na prawdę klimat zbliżających się świąt odczuwam na początku grudnia, kiedy zaczynam myśleć o prezentach Mikołajowych i nagle dociera do mnie, że to JUŻ.
Bo tak na prawdę dla mnie całe to szaleństwo, przepych i licytacja kto ma najpiękniejszą choinkę w domu, czy też kto dostał najbardziej wypasiony prezent, nie ma tak wielkiego znaczenia, jak klimat świąt i zapachy, które im towarzyszą. Tylko to tak naprawdę pozostaje w nas do końca życia : wspomnienia, wrażenia, uczucia… Reszta to nic nie znaczące epizody, które tracą na swym znaczeniu tak szybko, jak szybko przemijają święta. Nagle okazuje się, że portfel świeci pustkami, jesteśmy na sporym debecie, prezenty przestały cieszyć, bo albo okazały się nietrafione, albo zwyczajnie spowszedniały. Tylko na dnie serca i w głębi duszy wciąż tli się niesamowite ciepło, które wzmaga się na samo wspomnienie przenikającego nozdrza zapachu sosnowej żywicy i aromatu domowego ciasta.
Każdy z nas ma własne wspomnienia, które kojarzą się tylko i wyłącznie ze świętami. Dla mnie jest to niezwykle kojący aromat lasu iglastego. Staram się, by w moim domu każdego roku gościła sosnowa choinka. Być może dla niektórych nie jest tak atrakcyjna z wyglądu jak świerk czy jodła, ale nie gubi igieł po dwóch dniach, lecz stoi w mieszkaniu aż do końca stycznia, roztaczając w całym domu niesamowity żywiczny zapach igieł.
Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem, szpikowałam pomarańcze i mandarynki goździkami. Do dzisiaj mi to pozostało. Połączenie aromatu cytrusowego z goździkowym daje niesamowity efekt! Naszpikowane owoce nie tylko pachną wyjątkowo i świątecznie, ale są również ucztą dla naszych oczu. Sprawdzają się idealnie jako bożonarodzeniowa dekoracja, zarówno w wersji solo jak i dodatek do stroików.
Kiedy zbliżają się święta, nie jestem w stanie ograniczyć się do wypieku tylko jednego ciasta. Święta Bożego Narodzenia są w zasadzie jedynym świętem w roku, kiedy bez wyrzutów sumienia pozwalam sobie pofolgować jeśli chodzi o menu. Robię to przede wszystkim dla rodziny. Nic tak bowiem nie zbliża ludzi w tym czasie jak pyszne i świątecznie pachnące jedzenie. Dlatego tak układam jadłospis, aby nie zabrakło w nim zapachów wanilii, czekolady, przypraw korzennych, bakalii, cytrusów, cynamonu..
Rozmyślając o zbliżających się świętach nie sposób zapomnieć o porządkach. Sprzątając w domu lubię czuć zapach i aurę Bożego Narodzenia. Po pierwsze robię to wtedy z przyjemnością, a po drugie zaczynam tę czynność traktować jak pewnego rodzaju relaks, a nie przymus. Kiedy myję naczynia używam płynu do naczyń o zapachu pieczonego jabłka i cynamonu lub pomarańczy, albo mandarynki i imbiru. Kafelki w łazience myję płynem o zapachu zimowej świeżości, a podłogi drewniane płynem z olejkiem migdałowym lub z woskami owocowymi lub sosnowymi.
Nie warto przesadzać z różnorodnością zapachów, gdyż zamiast oczekiwanego efektu, można przyprawić się o ból głowy. Jeśli chodzi o sprzątanie ograniczam się do aromatycznych środków jedynie w przypadku płynów do naczyń i mycia podłóg lub kafelków. Reszta ma po prostu pachnieć czystością i świeżością. Jak mroźne powietrze czy mydło marsylskie.
Czasami, gdy święta przeminą, a choinka jeszcze przypomina o świątecznym klimacie, lubię sobie zapalić zapachowe świeczki lub wlać kilka kropel naturalnego olejku aromatycznego do podgrzewacza w kształcie kominka. Świąteczne aromaty i blask ocieplającego serce i ducha płomienia świecy sprawiają, że rodzinna atmosfera przepełniona wzajemną życzliwością i miłością wypełniają całe moje wnętrze szczęściem i spokojem, pozostając ze mną na długi czas…