ZIMOWA EKO-PIELĘGNACJA WŁOSÓW
Wiele kobiet w okresie przedświątecznym myśli intensywnie o dwóch rzeczach: co przygotować na święta i jakie prezenty kupić najbliższym. O sobie zapomina zupełnie! Pytanie tylko: dlaczego? Jesteśmy dla siebie najważniejszymi osobami w życiu. Kto oprócz nas wie lepiej, co może nas uszczęśliwić, sprawić nam niezwykłą radość? Czy nie zasługujemy na to, żeby sobie robić prezenty? Oczywiście, że zasługujemy!!!
Tydzień temu miałam okazję przeprowadzić z moimi dziećmi dość intrygującą i zabawną rozmowę. Chciałabym zaznaczyć, że nie była to rozmowa, która w jakikolwiek sposób mnie zaskoczyła – temat jest bowiem aktualny każdego roku, mniej więcej o tej samej porze. Mam nieodparte wrażenie, że na przełomie listopada i grudnia wszyscy, niezależnie od wieku dziecinnieją :). Szczerze mówiąc nie dziwię się temu, bo tak na prawdę na każdego z nas, klimat zbliżających się świąt działa podobnie ;).
Piszę o tym, bo pomimo tego, że rozmowa miała charakter „pół żartem, pół serio”, to jednak dała mi do myślenia. Sprawa dotyczyła oczywiście prezentów Mikołajowych. Na nic się zdały moje argumenty (trochę się z nimi droczyłam ;)), że nie są już małymi dziećmi, a ja nie jestem Mikołajem. W odpowiedzi usłyszałam, że wiek nie ma znaczenia, a Mikołajem będę już zawsze. I wtedy wyciągnęłam asa z rękawa mówiąc: „ Skoro wiek nie ma znaczenia, to w takim razie jestem ciekawa, co ja dostanę od Mikołaja? ” W odpowiedzi usłyszałam coś, co mnie olśniło: „ Jesteś Mikołajem, to sobie coś kup ”. To była niezwykle celna riposta.
Kiedy w mieszkaniach rozpoczyna się sezon grzewczy, a na zewnątrz robi się coraz zimniej, robię generalne porządki wśród moich kosmetyków. Jest to związane ze zmianą zasad pielęgnacji nie tylko twarzy i ciała, ale włosów także. Tak sobie pomyślałam, że skoro mam zamiar zaopatrzyć się w zimowe kosmetyki do włosów, to niech one będą prezentem dla mnie. Czymś wyjątkowym, co nie tylko będzie wspaniale pielęgnować moje włosy, ale również sprawi mi ogromną radość, podniesie samoocenę i poczucie atrakcyjności. Czymś, co codziennie będzie działało na moje zmysły i samopoczucie.
I wiecie co? Podjęłam decyzję :). Będą to kosmetyki John Masters Organics. Dlaczego je wybrałam? Po pierwsze dlatego, że mają fantastyczny design. Bardzo mi się podoba kolorystyka opakowań kosmetyków. Ciepły brąz lub perłowa biel ze złotymi lub srebrnymi dodatkami idealnie prezentują się w łazience o tej porze roku „ocieplając klimat”. Po drugie, niezmiernie doceniam filozofię tej marki, która stawia na naturalność, a wszystkie składniki zawarte w kosmetykach muszą spełniać odpowiednie kryteria:
1. Muszą być w pełni ekologiczne nie mogą bazować na pochodnych ropy naftowej czy węgla.
2. Wszystkie olejki eteryczne i ekstrakty roślinne, w miarę możliwości powinny być certyfikowane.
3. Wszystkie składniki i produkty końcowe nigdy nie są testowane na zwierzętach.
4. Wszystkie składniki muszą być korzystne dla skóry i włosów.
5. Wszystkie składniki muszą być zbierane w sposób przyjazny dla środowiska.
6. Wszystkie składniki muszą być biodegradowalne.
7. Produkty nie mogą zawierać żadnych sztucznych barwników i nienaturalnych substancji zapachowych.
Czy coś jeszcze można zrobić dobrego dla siebie i dla swoich włosów?
Moja zimowa pielęgnacja włosów w wersji EKO
Skoro już znacie mój wybór dotyczący kosmetyków pielęgnacyjnych do włosów, przejdźmy zatem do pielęgnacji. O tym jak ważną rolę dla naszych włosów odgrywa odpowiednia dieta, nie muszę już chyba przypominać ;). Jeśli chcemy mieć zdrowe włosy, musimy zapewnić im odpowiednią, zrównoważoną dietę bogatą w witaminy (A, B, C, D, E, biotynę, kwas foliowy); minerały (żelazo, siarkę, miedź, krzem, jod, cynk); białka oraz niezbędne kwasy tłuszczowe. W trosce o włosy pamiętam, aby codziennie dostarczyć organizmowi odpowiednią dawkę kwasów omega-3, korzystam z dobrodziejstw pyłku kwiatowego, oraz piję zioła wzmacniające nerki.
O tej porze roku nasz układ moczowy wymaga szczególnej troski i regeneracji. Jeśli nasze nerki są osłabione, odbija się to na naszych włosach. To tłumaczy fakt, że wiele z nas zauważa o tej porze roku wzmożone wypadanie włosów i pogorszenie ich kondycji. Zauważcie też, że praktycznie wszystkie zioła, które pijecie na wzmocnienie włosów, stosuje się także w leczeniu nerek i pęcherza moczowego :). Dlatego od połowy listopada, aż do połowy lutego popijam sobie zamiennie ziołowe herbatki z rdestowca japońskiego, oraz ze skrzypu polnego, pokrzywy, rdestu ptasiego i liści poziomki. Szczególnie polecam na włosy, skórę i paznokcie herbatkę krzemionkową. Zawiera w sobie łatwo przyswajalny krzem, żelazo, fosfor, cynk, mangan, magnez. Regularnie stosowana wzmacnia włosy i paznokcie, poprawia wygląd skóry, sprzyja leczeniu trądziku i różnego rodzaju wyprysków, zwalcza anemię i oczyszcza organizm z toksyn.
HERBATKA „BOMBA KRZEMIONKOWA”
Składniki: 1 szklanka suszonych liści poziomki, 1/2 szklanki liści pokrzywy, 1/2 szklanki ziela rdestu ptasiego. Najlepiej, aby wszystkie składniki miały postać sproszkowaną.
Przygotowanie: Wszystkie składniki dokładnie wymieszać i wsypać do suchego pojemnika np. słoika.
Stosowanie: 1 Łyżkę mieszanki ziołowej zalać 1 szklanką wrzącej wody i parzyć pod przykryciem ok. 15 – 20 minut. Odcedzić i pić 2 razy dziennie między posiłkami.
Oczyszczanie włosów i skóry głowy
Aby włosy mogły rosnąć silne i zdrowe, należy zadbać o to, aby cebulki były dostatecznie ukrwione, a skóra głowy dokładnie oczyszczona. Obszerny wpis na temat oczyszczania skóry głowy i włosów znajdziecie pod tym linkiem: Jak oczyścić skórę głowy. Myślę, że znajdziecie coś dla siebie, bo są tam nie tylko moje propozycję gotowych peelingów oczyszczających skórę głowy, ale również takich, które można zrobić samodzielnie w domu.
Aby pobudzić krążenie w cebulkach oraz usunąć zanieczyszczenia z powierzchni włosów, kilka razy dziennie szczotkuję włosy. Dotychczas robiłam to szczotką Tangle Teezer Original. Byłam z niej bardzo zadowolona. Jedynym jej mankamentem było to, że była nieporęczna. Po prostu wypadała mi z dłoni podczas czesania, aż któregoś dnia upadła na podłogę tak niefortunnie, że rozpadła się na dwie części. Nie dałam już rady dokładnie jej złożyć. Marzyłam o nowej szczotce Tangle Teezer, ale takiej tradycyjnej, z rączką. Koniec końców zdecydowałam się na szczotkę wykonaną z naturalnego włosia dzika Shine Boar – Fox , a tą starą wykorzystuję do rozprowadzania masek i odżywek do włosów :).
Szampon do zimowej pielęgnacji włosów
Wyznaję zasadę, że szampon wcale nie musi być drogi, żeby mógł spełniać swoje zadanie. Szampon powinien przede wszystkim delikatnie i jednocześnie skutecznie oczyszczać włosy i skórę głowy. Do pielęgnacji służą inne kosmetyki. Oczywiście nie twierdzę, że szampon powinien zawierać tylko i wyłącznie delikatne detergenty. Wszelkie składniki aktywne, które pozytywnie wpływają na stan naszych włosów są jak najbardziej mile widziane. Nie widzę jednak powodu, dla którego środek myjący miałby kosztować tyle, co niejeden dobry preparat pielęgnujący. Bez przesady.
Nie widzę także sensu w dodawaniu do szamponu ogromu składników o działaniu pielęgnacyjnym i odżywczym. Krótko mówiąc, według mnie, dobry szampon powinien być delikatny, skuteczny i posiadać w miarę prosty skład. Okres zimowy to czas, kiedy nasze włosy narażone są na przesuszenie. Od pewnego czasu bardzo popularne stało się wśród niektórych kobiet mycie włosów odżywką. Prawdę mówiąc do mnie ta metoda jakoś nie przemawia. Myślę, że nie przesadzę, jeśli porównam ją do oczyszczania twarzy wyłącznie kremem pielęgnacyjnym. :)
Jeśli chodzi o wybór odpowiedniego szamponu, czasami odstępuję od pewnych reguł i decyduję się na małe szaleństwo. Tak jest właśnie teraz. Czasami warto pozwolić sobie na spontaniczność, na rozluźnienie pewnych ograniczeń, odstąpienie od własnych zasad i przyzwyczajeń. W żadnym wypadku nie namawiam nikogo do rozrzutności, raczej zachęcam do spojrzenia na siebie, jak na kogoś wyjątkowego, wartego zaspokajania własnych potrzeb i pragnień. To nie egoizm, jeśli od czasu do czasu potraktujesz siebie jak kogoś niezwykłego, wyjątkowego i postanowisz trochę się porozpieszczać. Sama zafundowałam sobie szampon John Masters Organics – Wieczorny Pierwiosnek za prawie 100 złotych i nie czuję z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia.
Maska czy odżywka?
Prawda jest taka, że jeśli mamy zdrowe włosy i używamy bardzo łagodnych, niewysuszających włosy szamponów, to w zasadzie nie potrzebujemy stosować żadnych odżywek. Kiedy byłam dzieckiem, myto mi głowę miksturą z żółtek jaj i naparem z ziół. Nigdy nie potrzebowałam żadnych odżywek do włosów. Ta metoda wystarczała, aby moje włosy były mocne, zdrowe i błyszczące. Nawet później, kiedy zaczęłam używać delikatnych, dziecięcych szamponów, nigdy nie miałam problemów z włosami.
Dopiero na starość, kiedy zapragnęłam wpasować się w powiedzenie, że „kobieta zmienną jest” i zaczęłam eksperymentować z kolorem włosów, stosowanie odżywek i masek stało się koniecznością. Niestety mają one to do siebie, że zawierają w składzie tłuszcze, które oblepiają włosy, pochłaniają brud i kurz, co w konsekwencji sprawia, że włosy stają się przyklapnięte, pozbawione puszystości i wigoru. Zdrowe włosy nie potrzebuję tego typu zabiegów. Natomiast włosy koloryzowane, dodatkowo narażone na suche powietrze jakie panuje w pomieszczeniach, po prostu aż krzyczą, aby dostarczyć im odpowiedniej porcji nawilżacza. I tutaj nasuwa się pytanie: Co stosować? Odżywkę czy maskę?
Nawilżająco-odżywczą maskę Lulu And Boo stosuję raz w tygodniu. Wspaniale nawilża i odżywia włosy oraz działa aromaterapeutycznie. Z reguły doceniam maski, które działają również na cebulki włosów. Są jednak wyjątki. Zimą cebulki włosów wymagają wzmocnienia, a włosy nawilżenia. Dlatego w tym czasie cebulki i włosy staram się traktować indywidualne – włosy odżywiam i nawilżam stosując maski i odżywki, a cebulki włosów wzmacniam aplikując odpowiednie wcierki.
Niezależnie od tego, czy zastosuję maskę czy nie, zawsze po umyciu włosów nakładam odpowiednią odżywkę. Tym razem jest to odżywka John Masters Organics – Cytrus i Gorzka Pomarańcza. Czasami, gdy czas mnie goni, stawiam na szybkie rozwiązania w postaci odzywek bez spłukiwania. Dobrym rozwiązaniem jest w takich przypadkach JMO – Zielona Herbata i Nagietek. Nie tylko nawilża i wzmacnia włosy, ale również ułatwia układanie włosów, dodaje objętości i co istotne – nie obciąża ich.
Odrobina relaksu też jest ważna
Warto pamiętać, że chociaż maska posiada bogatszy skład i działa intensywniej, to nie zastąpi odżywki. Maski mają to do siebie, że wnikają także między łuski włosów. Po prostu działają bardziej dogłębnie. Kiedy spłukujemy maskę, łuski te zazwyczaj się nie zamykają. Do tego właśnie potrzebna jest odpowiednia odżywka lub płukanka. Nakładając maskę na włosy (a tym bardziej skórę głowy) polecam zadbać w tym czasie o zapewnienie sobie odpowiedniej dawki relaksu i odprężenia. Rozluźnione ciało o wiele lepiej przyjmuje i wchłania wszelkie dobroczynne składniki aktywne, które pragniemy mu dostarczyć.
W tym celu najlepiej przygotować sobie ciepłą, połączoną z aromaterapią kąpiel, lub zaparzyć odpowiednią herbatę. Jakiś czas temu podarowałam mojej mamie owocowo-kwiatową herbatkę Lovie Tea – Relaks. Było lato, a ona zawiera w składzie także owoce głogu, mające niesamowicie dobroczynny wpływ na serce, które o tej porze roku potrzebuje szczególnego wsparcia. Kiedy rozmawiałam z nią niedawno, nie mogła przestać zachwalać tej herbatki: „Wiesz – mówiła – ta herbatka od ciebie jest super! Jak sobie ją zaparzyłam rano, to przez cały dzień byłam taka spokojna i zrelaksowana jak nigdy!” Taka rekomendacja z ust mojej mamy jest na prawdę warta tego, by wziąć ją pod uwagę, tym bardziej, że z natury nie lubi zachwycać się byle czym. ;)
Wcierki i płukanki na wzmocnienie włosów
W okresie jesienno-zimowym często zauważamy spadek kondycji naszych włosów, które stają się słabe, wypadają. Bardzo często jest to związane z osłabieniem pracy nerek, które o tej porze roku potrzebują wsparcia i regeneracji. Więcej na ten temat przeczytasz we wpisie Jak dbać o nerki i pęcherz moczowy zimą. W tym roku przygotowałam sobie wcierkę oraz płukankę do włosów z rdestowca japońskiego. O jego genialnych właściwościach przeczytasz tutaj: Rdestowiec japoński – ziele orkiestra.
Nalewka rdestowcowa (wcierka) – 1 część suchych i rozdrobnionych kłączy rdestowca zalać 5 częściami alkoholu 40-50%, zamknąć szczelnie i pozostawić do maceracji na 7-10 dni, po czym przefiltrować. Zażywać 2-3 razy dziennie po 5-10 ml w 100 ml wody zdrojowej (np. Jan, Słotwinka, Wielka Pieniawa, Stefan) lub przegotowanej. Stosować dwa tygodnie. Na każdy kwartał w roku powinno przypadać 1-2 kuracje. Ponadto używać zewnętrznie jak ekstrakt rdestowcowy. Nadaje się do wcierania w umyte włosy, przy wypadaniu, przedwczesnej siwiźnie i łamliwości włosów.
Ocet rdestowcowy (płukanka) – 1 część świeżych lub suchych zmielonych kłączy zalać 5 częściami octu spożywczego 5%. Wytrawiać 14 dni, przefiltrować. Stosować do płukania jamy ustnej i gardła przy zakażeniach i stanach zapalnych, chorobach dziąseł, ponadto do płukania stóp, okładów na skórę i przemywania skóry (stany zapalne, urazy, opuchnięcia, krwiaki) po rozcieńczeniu: 1 łyżka octu rdestowcowego na 1-2 szklanki wody przegotowanej. Wreszcie do płukania włosów (1 łyżka octu rdestowcowego na 2 szklanki wody
Źródło: www.luskiewnik.pl
Ocet rdestowcowy stosuję do ostatniego płukania, natomiast wcierkę po każdym umyciu przy lekko podsuszonych włosach, a później raz dziennie przy suchych włosach.
Kropka na „i”, czyli pielęgnacja końcówek
Kiedy się ma dłuższe włosy, dbanie o ich końcówki staje się sprawą niemalże priorytetową. Idealnie jest zatem, przynajmniej raz w miesiącu, delikatnie je podciąć. Maski maskami, odżywki odżywkami, ale trzeba przyznać, że końce włosów uwielbiają olejki. Jakie zatem wybrać, aby służyły naszym włosom? Te z silikonami, czy bez?
Przyznaję, że na chwilę obecną mam dwa ulubione olejki z silikonami: Elixir Goldwell, oraz Ol Oil Davines. Używam ich okazjonalnie. Silikony mają ten jeden plus, że jak za sprawą czarodziejskiej różdżki sprawiają, że włosy stają się natychmiast gładkie, błyszczące i przyjemnie miękkie. Minusem natomiast jest to, że potrafią szczelnie obkleić włos, uniemożliwiając wnikanie dobroczynnych składników. To prawda, że włosy pokryte silikonem są bardziej odporne na uszkodzenia, lepiej się rozczesują i są zabezpieczone przed wnikaniem między łuski piasku, kurzu i innych zanieczyszczeń. Niestety, zbyt częste stosowanie tego typu kosmetyków przyczynia się do tego, że z czasem włosy stają się słabe, przesuszone i zaczynają się rozdwajać. Dlatego decydując się na używanie olejków z silikonami należy wybierać te, które można łatwo usunąć (odparowujące, zmywalne wodą lub łagodnymi detergentami).
Do regularnej pielęgnacji włosów oraz ich końcówek warto używać zwykłych olejków. Może to być na przykład olejek jojoba, konopny, arganowy, masło shea. Mnie osobiście zafascynował olejek JMO – Kuracja do włosów suchych i do rozdwajających się końcówek. Kropelkę olejku rozcieram w dłoniach, aby się nieco rozgrzał, następnie delikatnie wmasowuję w końcówki, a na koniec nanoszę na pozostałą część włosów. Olejowanie stosuję zawsze po umyciu, jako końcowy etap, na lekko osuszone ręcznikiem włosy.
Ciepło – zimno
Pielęgnując włosy zimą, warto pamiętać, aby nie przegrzewać za bardzo cebulek włosów, ani nie narażać ich na zbyt niskie temperatury. Nosząc zbyt grube czapki lub myjąc głowę w zbyt ciepłej lub zbyt zimnej wodzie, przyczyniamy się do osłabienia, a nawet uszkodzenia cebulek włosowych, a co się z tym wiąże również do wypadania włosów. Zauważono, że osoby mające tendencje do przegrzewania okolic głowy wcześniej łysieją i siwieją. Dotyczy to także kobiet. Warto wziąć to pod uwagę. Nośmy zatem lekkie czapki i zdejmujmy je wchodząc do ogrzewanych pomieszczeń, a głowę i włosy myjmy ciepłą i spłukujmy chłodną wodą.
A Wy jak dbacie o swoje włosy zimą?
Powiązane wpisy: