CZY MLEKO OD KROWY JEST ZDROWE
Czuje się nieco przytłoczona napływającymi zewsząd informacjami na temat żywności, którą powinniśmy wyeliminować z naszego jadłospisu. Podobno wyrządza ona naszemu organizmowi nie tylko wielkie szkody w postaci różnych chorób i dolegliwości, co działa na nas wręcz zabójczo. Czytając takie news’y, człowiek czuje się gorzej, niż po spożyciu takiego pożywienia.
Weźmy pierwszy lepszy przykład z rzędu – mleko. Z każdej strony jesteśmy bombardowani informacjami na temat jego szkodliwości. Sami je pijemy lub piliśmy, piły je nasze matki i babki, aż tu nagle okazuje się, że krowie mleko powinny pić tylko cielęta, nie ludzie. Jak to w końcu jest:
Czy mleko od krowy jest zdrowe?
Odkąd pamiętam piłam mleko od krowy. Jako dziecko bardzo je lubiłam. Przekonałam się także bez problemu do zjadania kożucha, bo podobno miał wspaniale wpływać na piękne włosy i skórę. Fakt faktem – mleko, które spożywałam pochodziło prosto od krowy, a to, które kupowaliśmy w sklepie, znajdowało się w szklanych butelkach. Takie mleko podawałam również swoim dzieciom, i nawet teraz, kiedy są już duże, bardzo je lubią.
Nikt w mojej rodzinie nie cierpi, ani nie cierpiał (oprócz jednego małego epizodu, jakiego doświadczył mój syn w dzieciństwie) na jakiekolwiek dolegliwości wynikające ze spożycia mleka krowiego. Co ciekawe – zarówno ja, jak i moje dzieci, mamy zdrowe zęby i mocne kości. Do stomatologa chodzimy do kontroli i na całe szczęście, jak dotąd, nikt nie doznał żadnego złamania. Niedawno spadł mi na kość piszczelową z wysokości ok. 2 metrów spory kawałek drewna. Ból był niesamowity. Byłam pewna, że to już koniec, kość złamana i trzeba będzie jechać do szpitala. „Weszłam” w ból, odczekałam i… odkryłam, że moje kości są w bardzo dobrej kondycji!
Niestrawność po wypiciu mleka
Z tego co mi się udało dowiedzieć z fachowych publikacji, człowiek zaczął spożywać mleko dopiero wtedy, kiedy zaczął udomawiać zwierzęta parzystokopytne. Do tego czasu żywił się tylko tym, co zdołał upolować lub nazbierać. Po ukończeniu trzeciego roku życia, w przewodzie pokarmowym człowieka, w naturalny sposób zanika zdolność trawienia laktozy (cukru mlecznego) oraz kazeiny (białka zwierzęcego). Ciekawe jest to, iż osoby, które nie zrezygnowały całkowicie z picia mleka i spożywają je regularnie lub okazjonalnie, nie odczuwają niestrawności po jego spożyciu, a ich organizm wciąż posiada zdolność trawienia laktozy i kazeiny. Natomiast ludzie, którzy całkowicie przestali pić mleko, tracą nieodwracalnie tę zdolność. Summa summarum – wydawać by się mogło, że lepiej nie rezygnować całkowicie z picia mleka, bo później nie ma już odwrotu. Tymczasem okazuje się, że problemy z przyswajaniem surowego mleka podobno mogą zniknąć w ciągu kilku miesięcy, jeśli w tym czasie zamiast niego, będziemy spożywać kwaśne mleko lub kefir.
Kawa z mlekiem
Problem z nietolerancją mleka krowiego nie wynika z tego, że nie jest ono przeznaczone do spożycia przez człowieka. Tak naprawdę ma ono dobroczynny wpływ na kondycję naszego organizmu. Mleko krowie stosowane jest w ajurwedzie oraz TCM od bardzo dawna w leczeniu wielu dolegliwości. Podam pierwszy lepszy przykład jaki mi przyszedł w tym momencie do głowy – kawa z mlekiem :) Wszyscy dookoła huczą o tym, że pod żadnym pozorem nie powinno się pić kawy pod taką postacią. Jeśli mnie pamięć nie myli, pisał o tym nawet Michał Tombak w swoich książkach :) Tymczasem kuchnia ajurwedyjska nic sobie z tego nie robi i raczy się takimi trunkami od wieków. Przepis na taką kawę podałam TUTAJ. W medycynie chińskiej gotowaną kawę z mlekiem pije się w celu eliminacji toksyn z organizmu, w przypadku suchych zaparć, skąpomoczu, suchości śluzówek i włosów.
To dość kontrowersyjne co teraz napiszę, ale mleko krowie niesamowicie wpływa na nasze samopoczucie, zdrowie, kości i zęby! Jest tylko jedno małe (albo duże) ale. Mleko, które pijemy musi pochodzić od odpowiedniej rasy krów, które powinny być wypasane na szybko rosnącej trawie na pobliskim pastwisku. Surowe mleko zawiera spore ilości dobrze przyswajalnego wapnia i fosforu oraz witamin A, D i C. Osoby, które regularnie piją 2-4 szklanki dziennie takiego mleka (lub produktów mlecznych: kwaśnego mleka, kefiru, jogurtu, maślanki, twarogu) są o wiele bardziej odporni na próchnicę.
Jeśli pozwolimy, aby świeże mleko naturalnie skwaśniało, otrzymamy kwaśne mleko. Z takiego mleka możemy również przygotować jogurt lub kefir. Takie produkty mleczne będą również doskonałym źródłem probiotyków wspomagających proces trawienia i wchłaniania składników odżywczych.
Mleko pasteryzowane i homogenizowane
Mleko dostępne w sklepach takich walorów nie posiada. Jest kompletnie wyjałowione i pozbawione tego co powinno zawierać. To po prostu woda o mlecznej barwie. Takie mleko nigdy naturalnie nie skwaśnieje. Mleko sklepowe poddawane jest pasteryzacji. Co to oznacza? Że co prawda nie skiśnie ono w lodówce przez kilka dni, ale będzie pozbawione probiotyków oraz fosfatazów, które są potrzebne, aby organizm mógł przyswoić wapń. Fosfatazy występują tylko w surowym mleku. Kiedy mleko podczas pasteryzacji zostanie podgrzane do temperatury ok. 100ºC , ulegają one zniszczeniu.
Proces pasteryzacji bardzo mi się kojarzy z antybiotykoterapią. Różnica polega na tym, że antybiotyki niszczą zarówno dobre jak i złe bakterie, a pasteryzacja… dobre ;) Kiedy mleko jest poddawane pasteryzacji, probiotyki znajdujące się w surowym mleku ulegają zniszczeniu. Dzięki temu wszelkie patogeny i toksyny mogą się swobodnie rozwijać. Nie wierzysz? Zrób eksperyment :) Do jednego naczynia wlej mleko wiejskie, prosto od krowy, a do drugiego „mleko” ze sklepu i odstaw je na 1-3 dni w temperaturze pokojowej. Po tym czasie mleko sklepowe nie będzie się nadawało ani do powąchania, ani tym bardziej do spożycia. Uwierz mi: lepiej jest dla własnego zdrowia wypić mleko prosto od krowy niż pasteryzowane.
Spożywanie mleka oraz produktów mlecznych poddanych homogenizacji także nie jest dobrym rozwiązaniem. W prawdzie posiadają aksamitnie gładką konsystencję i apetyczny wygląd, jednak pod wpływem rozdrabniania dużych cząsteczek tłuszczu zostaje naruszona ich struktura komórkowa, co obniża ich wartość odżywczą.
Jesteś tym, co jesz… ale nie tylko
Utarło się, że głównym winowajcą niestrawności jest krowa, której mleko, według powszechnej opinii, przeznaczone jest tylko i wyłącznie dla cieląt. To nie tak. Jesteś tym co jesz, oraz tym co jadło to, co sam jesz :) Mleko krowie samo w sobie nie jest złe. Złe dla naszego organizmu jest to, co takie mleko może dodatkowo w sobie zawierać. A może i to dużo! Krowy hodowlane rzadko są odżywiane w sposób naturalny. Z reguły zamiast świeżej trawy wprost z pastwiska, dostają modyfikowaną genetycznie paszę, hormony wzrostu i antybiotyki. W ich pożywieniu znajduje się także mnóstwo lektyn, pestycydów oraz innych trucizn. To wszystko trafia do mleka, a następnie do naszego organizmu. I jak tu się nie rozchorować?
Kiedy już zaczynamy czuć się źle, zaczynamy szukać innych rozwiązań. Skoro po mleku od krowy czujemy się tak fatalnie, czy nie lepiej poszukać innego, lepszego zamiennika? Oczywiście takie zamienniki istnieją i nie ma się co czarować, są także dużo droższe :) Weźmy na przykład mleko owsiane, sojowe, migdałowe lub ryżowe. Zastanówmy się jednak, czy sięganie po takie rozwiązania (pomijając wybory wegan) nie przypomina spadania z deszczu pod rynnę? Mleko roślinne jest dobrym zamiennikiem urozmaicającym codzienny jadłospis oraz alternatywą dla wegan. Jednak warto sobie również uświadomić, że migdały, owies, soja, ryż zawierają pewne ilości lektyn i fitatów, które również mogą (ale nie muszą) negatywnie wpływać na nasze zdrowie. Czy opłaca się przepłacać i rezygnować całkowicie z picia mleka krowiego?
Mleko zawierające kazeinę A-2
Ciekawym odkryciem może być także to, że stan naszego zdrowia i samopoczucia może być uzależniony od rasy krów od jakiej mleko pochodzi. Zdrowe mleko powinno zawierać normalną kazeinę A-2. Taką kazeinę zawiera mleko od kóz, owiec lub krów rasy Guernsey, Belgian Blue, Brown Swiss. W wyniku mutacji u krów północnoeuropejskich, u niektórych ras, zamiast kazeiny A-2 pojawiła się kazeina A-1, która jak donoszą badania może mieć wpływ m.in. na rozwój cukrzycy typu 1, schizofrenii lub chorób serca.
Moje refleksje…
Czasami tak sobie myślę po cichu, że świat zwariował. Właściwie codziennie odbieram informację o tym, że coś jest super zdrowe, albo wręcz odwrotnie – zabójcze. Nie chcę nikogo krytykować, ale obserwując reakcje ludzi, czy to w życiu codziennym, czy też w internecie, widzę, jak bardzo jesteśmy podatni na manipulacje. Wystarczy, że ktoś rzuci hasło o cudownej roślinie lub miksturze, która ma leczyć nieuleczalne, a już każdy chce wiedzieć gdzie to można dostać. Albo wręcz odwrotnie – ludzie są gotowi zrezygnować ze wszystkiego, co według informatora ma mieć negatywny wpływ na ich zdrowie. Mam tutaj na myśli na przykład mleko, gluten, kawę itp. Swoją drogą, zastanawiam się, dlaczego taka siła sugestii nie działa w przypadku palenia papierosów, nadużywania alkoholu czy innych mocniejszych używek ?…
Może ktoś uzna moje przemyślenia za nieco staroświeckie, ale jakoś tak same mi się nasuwają. Kiedyś nie było internetu, portali społecznościowych, grup na FB i gazet o wszystkim i o niczym. Ludzie czuli się zdrowsi, a przynajmniej nie przychodziło im do głowy, żeby sobie wymyślać choroby. Jedli to, co im natura dała i jakoś sobie w miarę spokojnie żyli. Teraz, kiedy rozmawiam ze starszymi ludźmi i pytam ich, czy w młodości oni sami lub ktoś bliski, cierpieli na nietolerancję laktozy, białka zwierzęcego czy glutenu, śmieją mi się prosto w twarz. Nie wiedzą o czym mówię! Oni po prostu jedli to, co sobie sami wyhodowali, łącznie z nabiałem od własnej krowy i byli szczęśliwi. A teraz? Wystarczy wpisać do wyszukiwarki objawy choroby lub zadać odpowiednie pytanie na forum i już można otrzymać darmową diagnozę (a czasami i więcej!) łącznie z zaleceniami. Najczęściej pojawiają się porady sugerujące wizytę u dobrego specjalisty, albo wręcz przeciwnie – omijania takowych szerokim łukiem, odstawienia tego i owego (na przykład mleka :)) Jak żyję, może na palcach jednej ręki mogłabym policzyć porady osób, które zasugerowały zachować po prostu ROZSĄDEK.
Kiedy byłam w ciąży, oraz później, kiedy karmiłam piersią mojego syna, piłam dużo mleka. Kupowałam je niestety w sklepie, bo w pobliżu mojego miejsca zamieszkania nie było nikogo, kto mógłby mi sprzedać mleko prosto od krowy. W pewnym momencie na jego policzkach pokazała się tzw. skaza białkowa. Lekarz zasugerował mi, abym odstawiła go od piersi i zaczęła podawać mleko sojowe. Przez pewien czas karnie stosowałam się do jego zaleceń, aż któregoś dnia powiedziałam dość . Znalazłam kobietę, która hodowała krowę i zaczęłam u niej kupować mleko. Ostrożnie podawałam je mojemu synowi i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu odkryłam, że nie wywołuje ono u niego żadnych oznak nietolerancji! Chciałabym w tym momencie dodać, że nie miał on wówczas nawet trzech lat. Do dnia dzisiejszego lubi mleko, pije je nieregularnie (czasami częściej, a czasami w ogóle go nie pije przez dłuższy czas) i nigdy nie skarży się na jakiekolwiek dolegliwości wynikające z jego picia.
Nasuwa się takie pytanie: czy problemy zdrowotne naprawdę wynikają ze spożycia mleka krowiego? Biorąc pod uwagę moje doświadczenia oraz to, czego mi się udało na temat krowiego mleka dowiedzieć, nie jestem tego taka pewna. Bardziej skłaniałabym się do wydania opinii, że wina za gorsze samopoczucie po jego wypiciu leży raczej w tym, czego ono nie zawiera oraz nie powinno zawierać. Jeśli ktoś sam sobie hoduje krowę, to będzie ją karmił tym, czym powinien, bo wie, że sam później będzie jadł to, co ona jadła. Ktoś, kto hoduje krowy na skalę przemysłową ma takie szczegóły daleko w poważaniu. Będzie je karmił byle czym, byle tanio, byle krowa nie padła, byle … kasa się zgadzała.
Oczywiście obniżona jakość mleka nie jest jedyną przyczyną jego nietolerancji. Dyskomfort po wypiciu mleka można również odczuć, kiedy połączymy go na przykład z kwaśnymi potrawami (kiszone ogórki będziemy przepijać mlekiem :) ), słonymi lub z produktami pochodnymi (białko). Ponadto – i od tego chyba trzeba było zacząć! – winą za nietolerancję mleka należałoby również obarczyć zaburzony, słaby układ trawienny. Zanim całkowicie skreślisz mleko krowie ze swojego jadłospisu, najpierw zastanów się, czy działa on prawidłowo. Zadbaj o swój żołądek, jelito cienkie i jelito grube , a dopiero później wydaj wyrok :) Warto tutaj wspomnieć, że według ajurwedy tolerancję oraz przyswajanie mleka można usprawnić poprzez dodanie do niego takich przypraw jak cynamon, kurkuma, imbir, kardamon, pieprz, wanilia. Mleko można także najpierw przegotować.
A Ty co myślisz na temat spożywania mleka krowiego?
Czy według Ciebie jest ono zdrowe, czy nie?